Historia 1: Odnaleźć twój głos
Anime Starmyu
(Fabuły nie trzeba znać)
Para Ootori x Hoshitani
Rozdział nie sprawdzony.
(Za błędy przepraszam)
Present dla Kurczaczka :)
Wesołych Świąt!
***
Chłopak o jasno-brązowych włosach, szedł wolno przez park. Uwielbiał spacerować po nocach, szczególnie teraz kiedy w powietrzu dało się wyczuć świąteczną atmosferę. Kolorowe lampki wisiały na drzewach, a biały puch leżał wzdłuż chodnika. Hoshitani Yuta uśmiechnął się delikatne, poprawiając swój ulubiony szalik. Na głowie miał beżową czapkę z pod której wystawały pojedyncze paski włosów. Z nieba padał śnieg ale to tylko bardziej uszczęśliwiło chłopaka. Jego najlepsi przyjaciele odpoczywali w domu po wspólnej wigilii, on zaś pragnął przejść się po parku w tą magiczną noc.
-Kwiecie który rozkwitasz nie spodziewanie. Usłysz dziś me pokorne błaganie.-Nagle wszechobecną ciszę przerwał delikatny a zarazem potężny głos. Hoshitani zatrzymał się zdziwiony, lecz już po chwili zaczął rozpływać się w nutach czyjegoś głosu.
-Przyjmij ode mnie te skrzydła i dłonie. Zanim tą kroplę miłości uronię.-Yuta nie mógł się powstrzymać, więc najciszej jak potrafił starał się podejść jak najbliżej śpiewającej postaci. Czuł jak z każdą nutą jego serce coraz mocnej bije.
-Przyjmij ode mnie te słowa kochanie. Me serce na zawsze z tobą zostanie.-Nagła myśl pojawiła się w głowie Hoshitaniego a wszystko co czuł do tej pory nabrało nowego znaczenia. Głos który go przyciągał musiał należeć do jego towarzysza i to właśnie z nim miał spędzić resztę życia. Każdego dnia trafiał się człowiek który dzięki posiadanym talentom, odnalazł swoją drugą połówkę. Jeśli pewna osoba choć raz ujrzy, usłyszy albo skosztuje dzieła stworzonego przez przeznaczonego im partnera lub partnerkę, od razu wie że to ten człowiek jest jego bratnią duszą. Niektórzy mieli więcej szczęścia od innych i swoją miłość spotykali bardzo szybko. Ale zdarzają się przypadki gdzie musieli bardzo długo szukać. Najczęściej ci ludzie zostawali wtedy gwiazdami, słynnymi artystami w różnych dziedzinach.
-Dla ciebie zaśpiewam więc zamknij swe oczy, niech ma melodia we śnie cię otoczy.-Hoshitani wiedział że, jest coraz bliżej właściciela cudownego głosu oraz jego serca. Przez gęste krzaki zobaczył posturę należącą do mężczyzny. Jednak kiedy już chciał zrobić ten jeden, ostatni krok a następnie zawołać nieznajomego, zawachał się. Jego nogi stały się ciężkie a z gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Zaczął mieć wątpliwości. No bo co jeśli ten ktoś już kogoś miał? Nie widział go zbyt dokładnie, ale nawet z tej perspektywy mógł powiedzieć o nim wiele pozytywnych rzeczy. Nieznajomy był wysoki a włosy prawdopodobnie były związane w kitke. Pewnie miał wielkie powodzenie. Ale to jego głos był tym który przyciągał i nadawał owej postaci niezwykłego blasku. Kim więc był w porównaniu do niego, Hoshitani? Szarą, małą i nie za bardzo ważną postacią w tym szerokim świecie. Tak właśnie pomyślał chłopak, zwracając i biegnąc jak najdalej od jego prawdziwej miłości. Zbyt nisko oceniał samego siebie, przez co wiele razy rezygnował z niektórych rzeczy. I mimo że z natury był optymistą, to jednak brak wiary w samego siebie sprawiło że uciekł jak tchórz.
-Zaraz...co ja robię? To nie żaden konkurs! Muszę zawrócić! Jestem Debilem!!!-Wykrzyknął niespodziewanie i ponownie skierował się do miejsca gdzie przedtem stało jego przeznaczenie. Wiele razy zgłaszał się do konkursów muzycznych ale dość często w ostatniej chwili rezygnował. Jednak wizja jego przyjaciół i ich szczęśliwych związków sprawiła że, wstąpiła w niego nowa siła. Nayuki prawie codziennie powtarzał jak bardzo zmienny jest nastrój Hoshitaniego. W pierwszym momencie może ronić łzy ale już po chwili śmieje się jak opętany.
-Błagam bądź tam jeszcze...błagam!-Powtarzał w myślach, przeklinając swój strach. Przecież zawsze jest te kilka procent mówiące że wszystko może skończyć się szczęśliwie!
Tym razem Hoshitani postanowił wsiąść się w garść i pierwszy raz od pewnego czasu, stawić czoło przeznaczeniu.
Niestety było już za późno. Kiedy dotarł na miejsce, nie spotkał nikogo. Nie słyszał nawet tego pięknego głosu. Zrozpaczony klęknął na śniegu i popatrzył w gwiazdy. Zacisnął ręce w pięści i z całych krzyknął.
-Przepraszam!!! Naprawdę!!! Jeśli mnie słyszysz, to wiedz że...że nie poddam się!!! Tym razem będę walczył!!! Sprawię że mój głos usłyszą wszyscy!!! A dzięki temu odnajdę cię!!! Obiecuję ci!!! W kolejną Wigilię będziemy razem!!!
Wtedy jakby na potwierdzenie tych słów, zerwał się silny wiatr, poruszający gałęziami drzew. Gdzieś blisko chłopaka zatrzęsły się krzaki, jakby jakieś dzikie zwierzę chciało dodać otuchy smutnemu nastolatkowi. Ten zaś spędził tam jeszcze parę chwil, a potem wrócił do domu.
Uśmiechnął się powoli kiedy w progu drzwi do jego mieszkania, ujrzał Nayukiego. On i jego najlepszy przyjaciel postanowili już dawno razem zamieszkać co rozwiązywało kilka problemów. Nayuki posiadał wspaniały talent kulinarny dlatego Hoshitani najczęściej sprzątał mieszkanie. Jednak w wigilię przyjechała ich odwiedzić para kumpli. Niebiesko włosy Kaito oraz jego chłopak czerwono włosy Kakeru. Obaj byli bardzo różni. Pasowali do siebie jak woda i ogień. Ale jak to się mówi, przeciwieństwa się przyciągają. Kiedy Hoshitani pomyślał o dwójce zakochanych ludzi, od razu jego mina lekko posmutniała co nie uszło uwadze blondyna.
-Coś się stało? Chyba cię nie napadnięto?!-Zajęczał coraz bardziej zmartwiony przyjaciel.
-Nie...ale chyba popełniłem największy błąd w swoim życiu...-Zajęczał Hoshitani. Nayuki złapał go za rękę i poprowadził do salonu. Posadził go na sofie i przyniósł z kuchni talerz ciasteczek. Odłożył go na ławę uważnie obserwując Hoshitaniego.
-Nic nie mów!!! Zawołam zaraz Kaito i Kakeru! Potem wszystko nam opowiesz! Idę ich obudzić!-Powiedział i wybiegł z pomieszczenia.
-Nayuki czekaj!!! Myślę że to zły pomysł! Oni pewnie...
-Aaaaaaaaaa!-Krzyk blondyna przerwał wypowiedź chłopaka. Po kilku minutach Nayuki stał przerażony w salonie, zakrywając dłońmi czerwoną twarz.
-Boże! Hoshitani!Oni robili dzieci!!!-Wyjąkał przestraszony blondyn.
-Raczej nie robiliśmy dzieci bo jesteśmy mężczyznami.-Zawiadomił Kaito wchodząc do pokoju. Za nim szedł powolnie
Kakeru a jego twarz wyrażała czystą wściekłość.
-Nie lubię jak mi się coś przerywa!-Oznajmił Kakeru do Nayukiego.-A co do dzieci to wszystko jest możliwe.
-Raczej nie.-Zaprzeczył Kaito siadając na fotelu a po chwili szybko dodał.-Nie chcę się z tobą o tym kłócić, i tak to będzie bez sensu.
-...Pokrzyczymy na siebie później. Teraz to chyba Hoshitani ma jakiś problem...dlatego nam przerwałeś.-Rzekł Kakeru siadając na oparciu fotela obok Kaito. Nayuki chcąc dodać otuchy smutnemu przyjacielowi, ustał obok niego. Wtedy Hoshitani zaczął opowiadać. Przez większą część historii miał opuszczoną głowę. Kiedy jednak zmierzał ku końcu, wstał nagle z nową siłą w głosie.
-Dlatego więc postanowiłem z całych sił sprawić aby mój głos został uslyszany przez wielu ludzi. Jestem pewny że, dzięki temu znowu się z nim spotkam! Nie proszę abyście mi pomogli, ale żebyście poprostu przy mnie byli.-Skończył opowiadać, a jego oczach mieniły się kolorowymi iskrami. Ze spokojem czekał na reakcję kolegów.
-Hoshitani.-Pierwszy odezwał się Kakeru, przymykając powieki.-Jesteś debilem.
W pokoju ponownie zapadła cisza. Hoshitani nie bardzo się tego spodziewał, ale nadal z wielką nadzieją wpatrywał się w pozostałą dwójkę. Nayuki widząc desperację w oczach przyjaciela, postanowił go pocieszyć.
-Nie martw się! Każdemu mogło się coś takiego zdarzyć. Kakeru! Nie powinieneś tak go obrażać. Wszyscy wiemy że, Hoshitani to idiota ale nie znaczy że, trzeba go jeszcze tak pogrążać. Wystarczająco sam to robi dobrze.
-Nayuki, Kakeru poprostu mówi to do każdego.-Zaczął Kaito.-Nie nasza wina że, Hoshitani jest jakiś inny. Nie każdy człowiek potrafi tak profesjonalnie zniszczyć sobie życie.
-Chłopaki...ale ja tu jestem...-Zajęczał zrozpaczony chłopak.
-Dlatego musimy go wspierać! Bo inaczej sobie nie poradzi!-Krzyknął entuzjastycznie Nayuki.
-Masz całkowitą rację. Więc niestety, Kakeru musisz się powstrzymać od obrażania go.-Powiedział Kaito, łapiąc swojego chłopaka za rękę.
-Niech wam będzie. Już nigdy mu nie powiem jakim wielkim jest bałwanem...okey?-Zapytał czerwono włosy by następnie wstać i pociągnąć do góry ukochanego.
-Okey.-Odpowiedział Kaito idąc za Chłopakiem do wyjścia z salonu.-To my idziemy spać. Dobranoc.
-Dobranoc.-Pożegnał dwójkę przyjaciół, Nayuki. Potem spojrzał na Hoshitaniego który stał załamany.
-Nie martw się. Kaito, Kakeru i ja będziemy cię wspierać ze wszystkich sił!
Po dłużej chwili ciszy, Hoshitani podszedł do kolegi i mocno go przytulił.
-Dziękuję wam! Mam naprawdę wspaniałych przyjaciół!!!
***
Zima dość szybko minęła. W powietrzu dało się wyczuć zapach wspaniałej wiosny. Hoshitani szedł właśnie wzdłuż ulicy. W rękach trzymał mapę która miała zaznaczony cel jego podróży. Po chwili stał już przy niskim lecz zarazem szerokim budynku. Koło drzwi wejściowych czekał na niego chłopak o ciemno-fioletowych włosach. Spojrzał na Hoshitaniego i uśmiechnął się delikatne. On zaś szybko do niego podbiegł, przytulając go.
-Kuga dawno cię nie widziałem! Co tam u ciebie?!
-Dobrze. Czekałem na ciebie.-Powiedział, odsuwając się od chłopaka.
-Dzięki. Odkąd Kakeru pewnego dnia wyrzucił mnie z łóżka i oznajmił mi o tym że poszukiwany jest ktoś kto umie śpiewać. Byłem bardzo zdenerwowany. Naprawdę się cieszę że, Kaito do ciebie zadzwonił! I że zgodziłeś się przyjść tu ze mną.-Krzyczał radośnie Hoshitani.
-Cóż...i tak tu pracuję.
-No tak! Będziesz śpiewał na wigilijnym koncercie! Nie mogę uwierzyć że przygotowania zaczynają się już teraz. Dopiero mamy wiosnę!!!-Mówił zafascynowany, wchodząc do środka budynku.
-Tak.-Zareagował Kuga, idąc spokojnie wzdłuż korytarza. Mimo że od dłuższego czasu nie widział się ze swoim przyjacielem, to nadal był przyzwyczajony do jego gadania.
Po paru minutach dotarli do drzwi za którymi odbywały się przesłuchania. Firma promującą piosenkarzy "MyStar" tego roku prowadziła akcję, "Znaleść najlepsze talenty, nie znalezione". Akcja a raczej konkurs miał za zadanie wyłonić dwóch najlepiej śpiewających ludzi którzy będą potem promowani przez firmę i wystąpią na wigilijnym koncercie. Dla Hoshitaniego był to cud z nieba. Jeśli wygra, jego głos zostanie usłyszany prawie w całym kraju. Dzięki temu zyska większą szansę że, odnajdzie swoją bratnią duszę.
-Kolejka jest długa.-Wyszeptał chłopak do Kugi. Ludzie stali zebrani przy ścianie. Jedni kucali, inni śpiewali a reszta poprostu czekała. Przesłuchanie miało się zacząć za kilka minut więc Hoshitani odwrócił się do Kugi.
-Naprawdę ci dziękuję! Cieszę się że, nie jestem sam. Kageru i Kaito musieli wracać a Nayuki nie mógł się wyrwać. Ty też chyba powinieneś już iść?-Wyszeptał Hoshitani.
-Tak. Nayuki pomógł ci w zgłoszeniu formularza przez internet?-Zapytał wyższy chłopak.
-Jest bardzo pomocny. Będziesz tam w środku?
-Mam przypatrywać się ludzią i nauczyć się jak przeprowadza się przesłuchanie. Jeśli mam zastąpić kiedyś jednej z tych gwiazd, to muszę wiedzieć co robić.-Powiedział a następnie pożegnał się, otwierając drzwi i przez nie przechodząc.
Hoshitani został sam. Jak inni oparł się o ścianę i rozmyślał nad różnymi rzeczami. Zaczął się denerwować i już pragnął się wycować ale nagle usłyszał.swoje imię.
-Czy jest tu Yuta Hoshitaniego?-Spytał się mężczyzna stojąc na środku korytarza. Chłopak odpowiedział twierdząco, zdziwiony. Nie zauważył jak szybko minął czas. Wysoki brunet zaprosił go do środka pomieszczenia mówiąc że to już jego kolej.
Hoshitani zachwycił się wnętrzem pomieszczenia. Była to wielka sala z ogromną sceną. Bordowe zasłony nie pozwalały aby ktokolwiek mógł ujrzeć kulisy. Idąc dalej chłopak miał wrażenie że, wreszcie trafił tam gdzie jego miejsce. Na środku sceny znajdował się mikrofon a kiedy Hoshitani spojrzał dalej na wprost, zobaczył dużą ilość siedzeń gdzie tylko kilka było zajętych. Chłopak zagadywał że osoby które siedziały najbliżej, decydowały o tym kto przechodzi dalej. Byli to czterej mężczyźni. Hoshitani rozpoznał ich z telewizji. Zdobyli oni sławę w młodym wieku ale do dziś ich głosy były najbardziej rozpoznawalne. Dalej niż oni, siedzieli inni ludzie. Wydawało mu się nawet że wśród nich, widzi swojego kolegę Kuge.
-Pan Hoshitani Yuta?-Zadał pytanie ciemnowłosy młody mężczyzna w okularach. Hoshitani poczuł jak ponownie ogarnia go zdenerwowanie i strach.
-T-tak!
-Proszę zaczynać.
Chłopak podskoczył zaskoczony, kiedy usłyszał nagle melodię. Razem z Nayukim wybrali ten utwór i wysłali podkład wraz z zgłoszeniem.
Złapał mikrofon w obie dłonie i czekał aż minie wstęp. Gdy się skończył, od razu zaczął śpiewać.
-Płomień rozpalił te uczucie we mnie. Proszę pozwól bym pokochał ciebie!
Twój uśmiech niczym żar, jak najpiękniejszy dar. Dziś staje się wiecznością, twój widok zaś radością!-Głos Hoshitaniego niósł się po całej sali. Jednak było w nim czuć nie tylko dźwięki ale i zdenerwowanie. Mężczyzna w okularach, pochylił się nad kartkami i odezwał się przerywając muzykę.
-Panu dziękujemy. Wyniki zostaną ogłoszone na naszej stronie za kilka dni. Dziękujemy bardzo.
Chłopak stał na środku nic nie mówiąc. Muzyka już dawno została zatrzymana, ale on nadal trzymał mikrofon. Zmarnował najlepszą szansę aby odnaleźć swoją drugą połowę. Próbował ruszyć się z miejsca ale jego nogi nie chciały się poruszyć. Przestał nawet zwracać uwagi na cokolwiek. Dlatego nienawidził przesłuchań. Nie mógł znieść tego dziwnego uczucia. Zbyt dużo smutnych emocji źle na niego wpływało. Ale to nie koniec, nie podda się tak łatwo. Oni nawet nie wysłuchali tej piosenki do końca. Zauważył jak okularnik zaczął się już powoli niecierpliwić, jednak on chciał mu.pokazać że, potrafi. Może zaśpiewać i tym razem nie ucieknie. Otworzył usta a z nich wyleciała melodia która została przerwana czyimiś oklaskami.
-Wspaniale! Co za upór! Tego właśnie potrzeba! Śpiew jest częścią nas więc trzeba o nią walczyć jak o miłość.-Powiedział młody człowiek wchodząc na scenę. Przybliżył się do Hoshitaniego a jego włosy związane w kitke, zafalowału. Byly białe gdzie końcówki były lekko ciemniejsze. Hoshitani pomyślał że nigdy nie widział nikogo bardziej przystojnego. A jego głos sam w sobie był niesamowity. Chłopak zapragnął aby nieznajomy zaczął śpiewać.
-Ootori, myślałem że będziesz czekać za kurtyną, obserwując wszystko.-Stwierdził Okularnik.
-A ja myślałem że powiedziałem iż dołączem do was w razie jakiegoś, ciekawego przypadku. Oto i jestem.-Rzekł mężczyzna, a następnie zwrócił się do chłopaka.-Jak ci na imię?
-Yuta Hoshitani...
-A więc mój drogi Hoshitani, jestem Ootori Itsuki.-Przedstawił się zgrabnie by kolejno spojrzeć na mężczyznę w okularach.-Bierzemy go.
-Jak już mówiłem wyniki będą...
-Ty go już odrzuciłeś, a ja go chcę.-Zarządzał Ootori. Mężczyzna tylko na niego spojrzał a następnie przymknął oczy.
-Dobrze...ale to ty będziesz za niego odpowiedzialny. Nie chcę by przyniosł nam wstyd kiedy to dyrektor firmy oraz jego doradcy będą przeprowadzać kolejny przesłuchania w kolejnym etacie. Wogóle co w nim widzisz?-Zapytał, uśmiechając się krzywo.
-Czasem potrzeba czasu by brzydka roślina wydała przepiękny kwiat, a brzydkie kaczątko zmieniło się w cudownego łabędzia.-Odpowiedział Ootori.-Bracie...
-Rób jak chcesz ale pamiętaj co ci mówiłem. Myślę że chłopak sam się wycofa. A teraz idzie, czas by przesłuchać kolejnego człowieka.
Ootori złapał za rękę oniemiałego Hoshitaniego, i zaprowadził go do wyjścia. Zatrzymali się dopiero przed drzwiami prowadzącymi na zewnątrz.
-Co się stało?-Zapytał nic nie rozumiejący chłopak. Ootori uśmiechnął się na ten widok.
-Gratulacje! Właśnie dostałeś się do drugiego a zarazem ostatniego etapu. Kolejny odbędzie się pod koniec lata. Mamy więc wiele czasu aby potrenować twoje umiejętności.
-Aha.-Wyszeptał Hoshitani nadal oszołomiony. Stał więc i wpatrywał się w mężczyznę jakby był kolejnym cudem świata.
-Myślę że w tym stanie za daleko.nie pójdziesz. Odprowadzę cię dobrze?
-Dobrze...
Hoshitani przez całą drogę szedł milczący. Kiedy dotarli pod jego dom, Ootori pożegnał się z nim i powiedział mu że, spotkają się jutro. Wymienili się numerami, a Nayuki spoglądał na nich przez zasłony w oknie. Hoshitani dopiero jak przekroczył próg domu, zrozumiał co właśnie się stało. Rzucił się na kolegę głośno opowiadając co się stało. Potem zadzwonił do niego Kuga i pogratulował mu. Postanowili także zawiadomić Kaito i Kageru.
I tak minął pierwszy dzień. Kolejny nie był jednak taki łatwy. O szóstej zadzwonił do Hoshitaniego telefon, jednak nie odebrał go gdyż nadal spał. Nayuki wpadł do jego pokoju i przeczytał sms od Ootoriego. Miał być za jakieś półgodziny pod budynkiem firmy "MyStar". Oczywiście tyle minut zajęło mu obudzenie przyjaciela a potem znoszenie jego marudzenia. Więc na koniec Hoshitani był spóźniony o jakąś godzinę, ale na szczęście Ootori nadal na niego czekał. Błagał na kolanach o wybaczenie a ludzie gapili się na tą scenę. W ostateczności Ootori wybaczył mu i zaczęli od razu ćwiczyć.
Ootori uczył go wszystkiego, jak idealnie wbijać się w rytm, jak wyciągać dźwięki oraz jak się tańczy. Co dziwne, Ootori ani razu nie zaśpiewał a gdy tańczyli, pragnął być jak najbliżej chłopaka. Hoshitani z jakiegoś powodu cieszył się z ich spotkań. Obaj dużo ze sobą rozmawiali, więc czuli się jakby znali się od wielu lat. Chlopak dowiedział się od swojego nauczyciela, że ten występuje w teatrach. Lecz w końcu nadszedł ten dzień gdzie Hoshitani ponownie musiał stanąć na scenie. Tym razem musiał zaśpiewać przed większą publiką i przed dyrektorem firmy. To on właśnie miał zadecydować o dalszych losach Hoshitaniego i innych ludzi. Do kolejnego etapu przeszło dziesięć osób. I teraz wszyscy oni kryli się za grubą kotarą. Hoshitani głęboko westchnął. Ootori próbował nauczyć go jak przezwyciężyć stres, gdyż to on niszczył wszystkie wysiłki chłopaka i sprawiał że nie śpiewał za dobrze.
-Spokojnie. Nie myśl o niczym. Na widowni siedzą twoi przyjaciele. Śpiewaj do nich a wszystko się ułoży.-Mówił Ootori do Hoshitaniego. Ten zaś co chwilę kiwał głową. Kaito, Nayuki, Kageru i Kuga przyszli aby go wesprzeć, przez to chłopak czuł się szczęśliwy i nieco bardziej spokojny.
-Wywołali twoje imię. Musisz już iść. Powodzenia!-Wyszeptał do ucha Hoshitaniego, kładąc swoją dłoń na jego plecy i delikatne go popychając do przodu.
Chłopak wyszedł na scenę. Podszedł do mikrofonu a ludzie z niecierpliwością czekali na jego występ. Inni uczestnicy którzy wystąpili przed nim, zdażyli zachwycić w jakimś stopniu publikuje. Teraz nadeszła jego kolei.
-W odbicu morza, w odbicu nieba, widzę twoją postać. Pragnę już na zawsze koło ciebie zostać.
Twój śmiech a nawet twoje krótkie słowa, ma pamięć w mym sercu na zawsze zachowa.-Śpiewał Hoshitani. Tak jak radził mu jego nauczyciel nie myślał o innych ludziach którzy teraz w zachwycie go obserwowali lecz nie myślał też o swoich przyjaciołach. Na początku śpiewał całym swym sercem to sswojej bratniej duszy ale z każdym słowem coraz bardziej zagłębiał się we wspomnieniach o Ootorim.
-Gdy zapłaczesz, ja schowam do kieszeni twoje łzy. Gdy zaśmiejesz się, postaram się uśmiechnąć tak jak ty.
Wielu ludzi zgubiło swoją drogę więc, złapmy się za ręce i też zacznijmy biec.-Skończył otwierając zamknięte oczy. Publika klaskała a on ukłonił się a następnie wyszedł. Za kotarą przytulił go Ootori.
-Wspaniale ci poszło.
-Dziękuję za wszystko.-Wyszeptał tylko i oddał ucisk. Po kilku sekundach usiadł na fotelu, czekając na koniec występów. Jego uwagę przyciągnął chłopak o czarnych włosach, który śmiało wyszedł na scenę. Już po chwili zaczął rozpływać się pod dźwiękiem jego głosu. Spojrzał na Ootoriego i zapytał.
-Kto to?
-Z tego co wiem ma na imię Ageha. Ale nie martw się. Twój występ był wspaniały. Musisz naprawdę kochać swoich przyjaciół.-Powiedział a chłopak tylko pochylił głowę zażenowany. Tak naprawdę to kiedy śpiewał nie myślał o nich wcale, ale nie chciał się przyznać nauczycielowi że to o nim jego myśli błądziły.
Po kilku minutach Dyrektor zaprosił wszystkich uczestników na scenę i ogłosił wyniki. Na kilka chwil serce Hoshitaniego zatrzymało się, kiedy usłyszał że jednym z dwóch zwycięzców został Ageha. Zaklaskał gdyż uważał że, chłopakowi jak najbardziej należy się nagroda. Zaśpiewał przecież znakomicie. Potem po dłużej chwili mężczyzna odczytał kolejne nazwisko.
-Drugim zwycięscą został...Hoshitani Yuta!
Hoshitani zdumiony stał przez chwilę zdumiony. Wielu ludzi klaskało a na jego plecy rzucił się nagle Ootori.
-Mówiłem że pięknie śpiewarz! A mój brat wkońcu mi uwierzył! Jesteś najlepszy Hoshitani!-Dopiero wtedy chłopak popłakał się. Jego obietnica wreszcie się wypełni i zdoła zaśpiewać na koncercie. A wtedy możliwe że odnajdzie swoją drugą połówkę. Zaczął się śmiać głośno by potem podejść do Agehy.
-Gratuluję! Mam nadzieję że razem będziemy się wspierać na wigilijnym koncercie!-Powiedział podając rękę drugiemu zwycięzcy.
-Też mam taką nadzieję.-Odpowiedział ściskając dłoń Hoshitaniego.
-Jest mi.smutno. Widać nie będziesz już na mnie polegać.-Wyszeptał Ootori do brązowo włosego. Ten zaś pokręcił głową.
-Nadal jesteś mi potrzebny! Bez ciebie nie dam rady!
-Mógłby mnie Pan też uczyć.-Wtrącił się Ageha. Wtedy byśmy razem się przygotowali.
-To wspaniały pomysł!-Krzyknął radośnie chłopak, machając rękami.
-Niech będzie.-Odpowiedział młody mężczyzna.-Ale tym razem nie spóźniaj się mój drogi Hoshitani.
Po całym tym zamieszaniu, Hoshitani postanowił wrócić do domu z przyjaciółmi. Ci szczęśliwi rzucali się na przyjaciela. Postanowili uczcić tą okazję. Zamówili więc pizze i razem gadali prawie przez całą noc.
Dzień mijał za dniem. Hoshitani zaprzyjaźnił się z Agehą. Chłopak dowiedział się że, nowy znajomy od dziecka pragnął wystąpić na wigilijnym koncercie. Kiedyś zaśpiewał tam jego Ojciec. Niestety chłopak Agehy musiał wyjechać i nie widzieli się przez pół roku. Bardzo za sobą tęsknili ale zwykle rozmowy przez telefon nie mogły zastąpić prawdziwego sspotkania. Dlatego chciał wystąpić na scenie i przekazać parę słów oraz zadedykować piosenkę dla swojego partnera, by pokazać mu jak bardzo nadal go kocha. Hoshitani był zauroczony historią chłopaka i życzył mu jak najlepiej. Zaś jego stosunku z Ootorim bardziej się pogłębiły. Nie tylko młody mężczyzna był jego mentoren ale stał się kimś jakby bliskim przyjacielem. Często spodykali się w kawiarniach.
I nastała wkońcu przez wszystkich oczekiwana wigilia. Nayuki krzycząc że nnastał cud, patrzył jak Hoshitani sam wstał z łóżka przed godziną ósmą. Zjedli razem pożywne śniadanie. Potem usłyszeli klakson samochodowy. Ootori przyjechał po Hoshitaniego razem z Kugą aby zawieść ich na miejsce koncertu. Chłopak pożegnał się z Nayukim mówić że potem się spotkają i wsiadł do auta. Nayuki wraz z Kaito i z Kageru mieli przyjechać dopiero na sam koncert, gdzie Hoshitani musiał być przed aby się przyszykować.
Cały dzień minął mu na próbach aż w końcu nastała prawie dziewiętnasta. Za piętnaście minut koncert miał się rozpocząć. Hoshitani kręcił się dookoła fotela zdenerwowany a Kuga wraz z Agehą, próbowali go uspokoić. Zatrzymał się nagle kiedy do środka pomieszczenia wszedł Dyrektor. Jego mina była smutna, mowiąca że stało się coś niedobrego.
-Mam złą wiadomość.-Zaczął Dyrektor.-Niestety przez pewne komplikacje, tylko jeden z was może wystąpić. Przepraszamy bardzo! Naprawdę za to zapłacimy.
-Ale jak to?-Zapytał Ageha a jego ręce nagle zaczęły sie trzęś.
-Niestety przykro nam. Nie chcieliśmy też wybierać kto dziś nie zaśpiewa, więc proszę was o podjęcie decyzji.
-A mogę nie śpiewać.-Powiedział Kuga.
-To dotyczy jedynie zwycięzców konkursu. Ty masz z nami podpisany kontrakt...
-Ja nie wystąpiem.-Przerwał Hoshitani Dyrektorowi.
-Ale Hoshi...-Wyszeptał Ageha ale przyjaciel podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu.
-Czekałeś na to prawie całe swoje życie. Jesteś moim przyjacielem i chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie czuj się winny, ale zaśpiewaj tak że im szczęki odpadną! I nie martw się o mnie.-Rzekł uśmiechając się delikatnie. Ageha pokiwał głową, dziękując mu szczerze. Kuga spuścił wzrok ale potem spojrzał Hoshitaniemu prosto w oczy. Chłopak wyczuł z nich chęć dania mu otuchy.
-Czy to napewno ostateczna decyzja?-Zapytał Dyrektor obserwując ze smutkiem tą scene.
-Tak. A teraz idę się przejść.-Powiadomił ich Hoshitani i wybiegł z pokoju.
Biegł parę dobrych minut zanim zatrzymał się w parku. Na jego środku stała wielka choinka, ozdobiona lampkami i różnymi ozdobami. Nie było tam nikogo. Tylko on sam stał koło świątecznego drzewka. Jego serce bolało jednak nie płakał. Tak bardzo się starał ale na koniec i tak jego wysiłki poszły na marne. Wziął głęboki wdech i poprostu zaczął śpiewać.
-W tą samotną noc gdzie nie pada nawet śnieg, proszę ponownie wznów swój piękny bieg.
Ten głos który usłyszałem niegdyś wtedy tam, w swoich rękach nadal go mocno trzymam.
Trudno jest, jak trudno w świecie dziś żyć. Dzięki tobie jednak potrafiłem tu być.
Więc nie poddam nadal się!
Dalej śpiewać będę!
Mój głos odnajcie cię,
Zaginionego w tym niebie.
Więc nie poddam nadal się.
Nadal będę kochać cię.
Może nie usłyszysz jej,
Przez wiatr niesionej,
Pieśni tej.
-Nadal uważam że, masz piękny głos.-Powiedział nagle ktoś niespodziewanie. Hoshitani odwrócił się i zobaczył Ootoriego.
-Co tu tu robisz?-Zapytał bardzo zdziwiony. Ootori podszedł do niego i zapatrzył się na wielką choinkę.
-Słyszałem o tym co się stało i tu przybiegłem. Kuga mi powiedział w ktorą strone poleciałeś. Przykro mi.
-Nie szkodzi-Wyszeptał Hoshitani. Ootori tylko popatrzył na niego i westchnął.
-Przez tysiące lat szukałem cię, twój głos jednak zaprowadził mnie...-Zaśpiewał Ootori. Hoshitani stał cały czerwony a jego serce biło mocno. Nareszcie zrozumiał czemu młody męszczyzna nigdy przy nim nie śpiewał ale tak ochoczo łaknął jego bliskości. Zrozumiał już nawet dlaczego on tak często o nim myślał.
-Ootori przez cały ten czas...ty...ja...-Jąkał się chlopak a jego oczy świeciły od łez.
-Tamtego roku kidy śpiewałem, zauważyłem cię. Potem jednak uciekłeś. Nie wiedziałem że jesteś moją połówką, ale twoja obietnica bardzo mnie zainteresowała. Wtedy postanowiłem zobaczyć co zrobisz. Naprawdę nie myślałem że spodkam cię na tamtym przesłuchaniu. Los musiał nam sprzyjać. Lecz dopiero kiedy usłyszałem twój głos to zrozumiałem że, jesteś mi przeznaczony. Postanowiłem ci pomóc...ale nie ujawniłem się...bo chciałem cię poznać bliżej i zobaczyć na ile mnie kochasz...teraz wiem że bardzo...-Rzekł Ootori ocierając łzy Hoshitaniego.
-Ale-le nie wypełniłem obietnicy!-Wyszlochał chlopak.
-Twój głos usłyszał naprawdę dużo ludzi...Uwiesz mi. Hoshitani, kocham cię.-Wyszeptał delikatne całująć ukochanego. Ten zaś szczęśliwy mocno go przytulił.
-Hoshitani...następnym razem proszę nie krzycz tak głośno. Wiesz jak króliki uciekały wtedy?!-Zapytał się Ootori nadal tuląc chłopaka.
-Hahaha! Dobrze!-Zaśmiał się Hoshitani, stojąc w świetle wielkiej choinki.
Koniec.
***
Była to pierwsza historia z czterech.
Nie wiem kiedy napiszę reszte :)
Zobaczy się wtedy czy ogólnie ta książka się przyjmie ;p.
Kolejna historia będzie z parą Sasunaru z Naruto.
Życzę wam wesołych, najlepszych Świąt :D
Wszystkiego najlepszego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro