" Zazdrosna podopieczna"
( Popow)
- Mów! - wypowiadam cierpko do słuchawki telefonu, jednocześnie idąc żwirową ścieżką do ośrodka. - Nie mam wiele czasu. - dopowiadam.
- Przyjrzałem się Prudence Farley. - wypowiada Ivan. - Kurwa. - klnie.
- Co?
- To nie do pana. Jakiś zjeb zajechał mi drogę. Jebany śmieciarz.
- Ivan, do rzeczy. - zaciskam szczękę.
- Niezłe z niej ziółko. Chamblins z nią współpracuje ze względu na informacje, które posiada panna Farley.
- Żywię nadzieję, że nie jesteś ostatnim kretynem i dowiedziałeś się, co to za informacje.
- Dowiedziałem się. - parska śmiechem.
- No to gadaj do kurwy nędzy! Zawracasz mi dupę, a jestem zajęty.
W zasadzie to nie.
Idę sobie spokojnie do ośrodka.
Ładna pogoda.
Ptaszki ćwierkają.
- Chamblins zdradził własnego ojca, czyli jest wrogiem rodziny. Jeśli ktokolwiek się o tym dowie, ten straci pozycję lub życie.
- Uaa. No to mamy trupa - stwierdzam. - Czyli szykują się na wojnę z nami?
- Tak. Bez dwóch zdań.
- Sami proszą się o śmierć. - niemal parskam śmiechem. - Ale ich wybór. Wybijemy ich co to jednego. A teraz, muszę zająć się pilną sprawą. - rozłączam się, jednocześnie przekraczając próg ośrodka.
- Dzień dobry - witam się z jedną z opiekunek dzieci, a następnie kieruję się prosto do biura mojej kobiety, by pomóc jej w papierkowej robocie.
- Panie Popow! - woła za mną Tatiana, podopieczna, która została odnaleziona na mrozie w stanie krytycznym. - Możemy porozmawiać?
~***~
(Josephine)
Cholera!
Nienawidzę się spóźniać, a kozaczki jakie mam na sobie, wcale nie pomagają mi w biegu.
Trzeba było ubrać trampki, marudo. Twoja wina, że wybrałaś te śliczne kozaczki na obcasie, które perfekcyjnie wydłużają i wyszczuplają ci nogi. Muszę przyznać, że wyglądasz zabójczo, więc jeśli ktoś zauważy, że spóźniłaś się cztery godziny do pracy, nie wypomni ci tego.
Ta...
Z całą pewnością zostanę zjedzona przez głodnego niedźwiedzia. Mam mnóstwo papierkowej roboty, a czasu tak mało. Będę musiała zostać po godzinach. Wbiegam do ośrodka, lekko zdyszana.
- Dzień dobry. - witam się ze sprzątaczką, która jedynie kiwa mi głową.
- Tatiano, odpuść. - wypowiada poważnie Fedir.
Cholera! Niedźwiedź już tu jest!
Josie, cycki do góry, tyłek spięty i może cię nie zje. Chociaż ostatniej nocy nie narzekałaś Przemyśl to! Może warto dać się pożreć?
- Panie Popow, jest pan taki męski. - mruczy dziewczyna, która na moje oko stoi za blisko czarnookiego. - A ja jestem zagubioną kobietą, która pana pragnie.
- Nie chcesz mnie. - stwierdza hardo.
- Chcę! W każdej postaci!
- Tatiano. - Fedir kładzie dziewczynie ręce na jej ramiona, na co mrużę oczy.
Okej, ja rozumiem że Tatiana ma burzliwą przeszłość i jest tutaj, aby uzyskać pomoc, ale nie podoba mi się fakt, że podoba jej się facet, który również mi wpadł ostatnio w oko.
- Tak? - pyta z nadzieją.
- Nic mnie z tobą nigdy nie będzie łączyć. - odsuwa ją od siebie, na co przybijam sobie mentalną piątkę.
- Ale dlaczego? Jestem dla pana za mało atrakcyjna? Ten który mnie zgwałcił, tak nie uważał! Chciał mnie, więc wziął!
- Zrobił to wbrew twojej woli
- Ale ja chcę być pana własnością!
- Dzień dobry? - odzywam się niepewnie. Oboje odwracają głowy w moim kierunku. Fedir posyła mi uśmiech, a Tatiana widząc tą drobną zmianę na jego twarzy, ciska piorunami w moją stronę.
Widzisz Jo? Tak się zdobywa fanów!
- O której to przychodzi się do pracy, co? - pyta czarnooki, nie spuszczając ze mnie spojrzenia.
- Masz tak wygodne łóżko...- zamykam się.
Ooł...
Nie powinnam była tego mówić przy Tatianie, prawda?
Szlag by to!
Niepewnie zerkam na rudowłosą dziewczynę, która wciąż morduje mnie wzrokiem. Cudownie! Są tu jakieś bunkry, chroniące przed mordem?
- Jestem tego świadomy. - odpowiada Fedir. - Ale spóźniłaś się aż cztery godziny. - zerka na swój zegarek. - Żółta kartka.
- Żółta kartka za to, że byłam padnięta po nocnym maratonie...- cholera! Po co ja to mówię? - oglądania filmów? - dopowiadam natychmiast.
- Odpycha mnie pan dla tej łasicy? - pyta Tatiana z niezadowoleniem.
- Tatiano! - oburza się czarnooki. - Nie masz prawa tak mówić o Josephine.
- Sram na nią! - fuka. - Latam za panem od siedmiu miesięcy, a ta franca pojawiła się zaledwie miesiąc temu i już grzeje pana łóżko? Uważa pan, że jestem brudna?
- Oczywiście, że nie! - zaciska szczękę.
- Więc dlaczego ona, a nie ja? - pyta płaczliwie.
- Po prostu. - kwituje Popow. - Jest moją kobietą, więc radzę ci, abyś okazała jej szacunek.
- Tfu! - rudowłosa odgarnia nerwowo włosy z twarzy, a następnie wściekle tupiąc butami o podłogę odchodzi w stronę świetlicy, gdzie obecnie odbywają się zajęcia z malarstwa.
- Będę miała z nią problemy, prawda? - pytam, obserwując odchodzącą dziewczynę.
- Jeśli coś zrobi, zajmę się tym osobiście.
- Niby jak? Wsadzisz jej gorący pogrzebacz do tyłka?
- Za dużo czasu spędzasz z Katią. - wypowiada z niezadowoleniem. - Skaranie boskie z kobietami - wzdycha przeciągle. - Chodź. - ujmuje mnie za dłoń i prowadzi mnie do mojego gabinetu, a gdy tylko zamykają się za nami drzwi, czarnooki przyszpila mnie do ściany obok i tak po prostu złącza nasze usta. - Ale z tobą jakoś wytrzymam. - wypowiada szeptem, chwytając mnie za tyłek.
Widzisz Jo? Mówiłam, że tyłek załatwi sprawę!
______
Hej misie ❤
Miłego weekendu 😁
Buziole ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro