Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" Josephine, ratunku"

Wybiegam z budynku biurowca Beautiful, ciężko oddychając. Jestem wściekła na Prudence, że w tak spektakularny sposób zakończyła naszą długoletnią przyjaźń. Wyrolowała mnie tylko dlatego, że Robin O'Neill przeszedł do świata zmarłych.

Widzisz Josephine. Trzeba było zostać na balu i sączyć tego dobrego szampana w towarzystwie rosyjskiego diabła, a nikt nie używałaby przeciwko tobie szantażu.

Wzdycham i powolnym krokiem wracam do zaparkowanego po drugiej stronie ulicy Volvo s90. Po chwili z samochodu wysiada szofer i otwiera dla mnie tylne drzwi.

- Dziękuję. - odpowiadam i wsuwam się do środka, gdzie w powietrzu unosi się zapach tych nieziemskich perfum, należących do Popowa. - Prue ma zdjęcia z balu. - wypowiadam beznamiętnie. - Ale nie udało mi się ich wykasować.

- Dlaczego? - pyta Popow, skanując moją twarz dość intensywnie.

Josephine, zrób to samo. Pomęcz go trochę swoim spojrzeniem. Sama przecież nie możesz czuć się niekomfortowo.

Ah, no i poproś go o pomoc.

- Mam cię zabić. - wypowiadam spokojnie, nie odwracając wzroku od jego oczu czarnych jak węgiel.

- Doprawdy? - jeden kącik ust czarnowłosego unosi się do góry.- Jak chcesz tego dokonać, Josie?

Josie? Od śmierci mojej mamy, nikt nie użył tego określenia, a w ustach Popowa brzmi to dość...Hym...No właśnie jak?

Pociągająco...

JOSEPHINE! Ogarnij się. Nic w tym człowieku nie jest pociągające!

- Uśmiechnę się? - sugeruję z powagą, aczkolwiek mam ochotę się roześmiać. Josephine, ani mi się waż. Nie śmiej się. Nie mrugaj. Bądź zimna jak góra lodowa, która staranowała Titanica.

- Bardzo zabawne. - wypowiada beznamiętnie Popow, a te słowa są paradoksem tego, jak w tej chwili się prezentuje. Jest poważny z pustym wzrokiem, a jego usta są po prostu ustami, które nie mają w sobie ani grama uśmiechu. Jeśli on w ten sposób ukazuje swoje rozbawienie, to jak wgląda, gdy jest głodny krwi i zemsty? - Gdybyś chciała mnie zabić, nie powiedziałabyś mi o tym. - dopowiada po chwili.- Więc zamieniam się w słuch. Co się wydarzyło.

- Prudence ma na mnie haka. - wypowiadam, kontrolując wszystkie swoje emocje. - Chce, abym pozbyła się osoby, która zamordowała Robina, a jak wiadomo tą osobą jesteś ty.

- Czym cię szantażuje?

- Nagraniem. - ucinam.

- Jakim? - dopytuje. Srakim, Popow.

- Takim, które zniszczy mi resztę życia.

- Więcej szczegółów, Josie.

- Nie chcę o tym mówić. - spuszczam spojrzenie, ale jest to ode mnie silniejsze. Nie lubię wracać wspomnieniami do tego dnia, w którym splamiłam swoje dłonie czyjąś krwią. Popow chwyta moją brodę i unosi do góry, a w jego spojrzeniu nie ma tej...tej pustki. Te oczy żyją...

Josephine, ty masz omamy. Ewidentnie masz zwidy.

- Albo mi powiesz, co jest na tym nagraniu, albo sam się dowiem, aczkolwiek lepiej dla ciebie, abyś zaczęła mówić.

- Zabiłam człowieka. - wyznaję z mocno bijącym sercem. - Swojego narzeczonego. Prue ma nagrane jak przyznaję się do winy.

- Wielkie mi rzeczy. - parska śmiechem. - Zabiłaś człowieka i co dalej?

- Ukryłam jego ciało.

- Gdzie?

- No...Spaliłam.

- Ktoś ci pomagał?

- Moja mama, ale ona już nie żyje. - Popow kiwa głową, a następnie wysiada z samochodu.

- Zajmę się tym. - wypowiada. - A potem wrócisz ze mną do Rosji.

Nie mam zamiaru nawet się spierać.

Lepsza Rosja niż zakład karny dla kobiet, gdzie z pewnością zostałabym zlinczowana przez osadzone.

~***~

(Prudence Farley)

- Albo ty zginiesz z rąk Popowa

Słowa Josephine huczą w mojej głowie, niczym lądujący nade mną helikopter. Prycham. Ma dziewczyna czelność, by mi grozić w obliczu swojego własnego upadku. Biorę do ręki dyktafon z nagraniem i wychodzę z biura, by wręczyć go w ręce policji.

Nigdy nie rzucam słów na wiatr, a Josephine sama podpaliła sobie lont i teraz zgnije w więzieniu. Wystarczyłoby, gdyby wbiła nóż w pierś Popowa, a dałabym jej spokój. Ale nie, ona jest zbyt uparta i nadęta, by pomóc przyjaciółce w potrzebnie.

- Panie Levin - macham do śledczego w sprawie śmierci Robina. Mężczyzna w średnim wieku o rudawych włosach rusza w moim kierunku z notatnikiem w ręku.

- Tak, panno Farley? - podaję mu do ręki dyktafon i odchodzimy z dala od pozostałych oficerów policji.

- Kilka lat temu jedna z moich podwładnych zamordowała z zimną krwią człowieka, czego dowodem są jej własne słowa. Dzisiaj odzyskałam nagranie, dlatego dopiero teraz zgłaszam tą zbrodnię na policję. - Detektyw Levin zaintrygowany moimi słowami, wciska play na odtwarzaczu.

-Prue, zabiłam go. - wypowiadam płaczliwe. - Nie chciałam. To się działo tak szybko. Zaatakował mnie, chciał mnie skrzywdzić, więc go zabiłam. Chwyciłam za nóż i tak po prostu trafiłam w jego pierś. Upadł. Przestał oddychać. Ciągle krwawił. Zabiłam go. Zabiłam. Zabiłam.

- Gdzie jest ciało?

- Ukryłam. Prue, tak bardzo boję się więzienia. - wciąż płaczę. - Zabiłam go, rozumiesz. Zabiłam!

- To bardzo mocny dowód. Kim jest kobieta z nagrania?

- Josephine Dryer.

Huk.

Głośny, wręcz przerażający dźwięk wystrzału z broni palnej, mrozi moją krew. Dopiero po chwili rejestruję, że detektyw Levin pada na ziemię z dziurą w czaszce.

Co do chuja?

Od razu dobiegają do nas policjanci, a ja z przerażeniem dostrzegam jego

Fedir Popow właśnie wychodzi z budynku, niezauważenie.

To znak.

Zabije mnie.

Nie teraz, ale zginę.

Josephine, ratunku.

____
Hej misie🥰
Miłego dnia 😊
Buziole

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro